Żona męża-lekarza

Właśnie minął rok od momentu kiedy korona zawitała do naszego życia. Nie zawitała. Wdarła się bez pozwolenia do naszych domów, na nasze imprezy, w nasze większe i mniejsze przyjemności. Na początku nikt się nią nie przejął, wszyscy myśleli, że wirus z Chin, nie przekroczy granicy, a jeśli nawet tak się stanie, to współczesna nauka szybko sobie z nim poradzi. Zwłaszcza w Szwajcari…

Dopiero raz po raz, gdy zaczęto odwoływać największe zimowe imprezy, takie jak Fasnacht, czyli karnawał, ludzie zdali sobie sprawę, że coś w trawie piszczy. Zaczęło się od zakazu dużych zgrupowań, potem zamknięto sklepy przemysłowe i lokale usługowe. Uruchomiono koronową infolinię i wprowadzono na rynek appkę, która umożliwiła śledzenie rozprzestrzeniania się wirusa. Na szybko powstały szpitale polowe, a personelowi medycznemu powiedziano, że w prywatnych przychodniach lekarskich nie mogże on przyjmować pacjentów z podejrzeniami korony. Konsultacje odbywały się telefonicznie, a pacjenci z wirusem kierowani byli od razu na oddziały kowidowe.

Do tej pory wszystko jasne. Ale nie wielu wie, co ta „diagnoza“ oznaczała i dalej oznacza dla rodzin medyków.

Dziecko taty-lekarza oprócz zamknięcia szkoły i nauki online miało ograniczony dostęp do spotkań z dziadkami i przyjaciółmi. Bo choć samo nie zaraża (?), może przechodzić tę pseudo-grypę bezobjawowo lub przenosić jakiekolwiek inne ścierwo, które tato do domu przyniesie, nawet o tym nie wiedząc.

Żona męża-lekarza może też się zarazić czymkolwiek, na co mąż jest zaszczepiony, a ona nie.

Żona męża lekarza miała dodatkowe obowiązki w domu i musiała wykazać się talentami, o których nawet nie wiedziała, że je posiada. Samo codzienne pranie i przechowywanie roboczych ciuchów męża, tak, by nie stykały się z innymi… Codzienna dezynfekcja galanterii i wszystkiego, co mąż, wracający z pracy dotknął. Ograniczenie kontaktów ze znajomymi i wypadów na zakupy. Zamiast tego dostawy pożywienia ze sklepów online i bezkontaktowa pomoc sąsiadom w ich zakupie.

Żona męża lekarza prowadziła domową, prywatną infolinię dla znajomych, którzy wypytywali o objawy, możliwości dalszego postępowania i kwarantannę. Sama także musiała wzbogacić swoją wiedzę o różne aspekty medyczne i przyswajać wiadomości, które na dobrą sprawę wcale do szczęścia jej nie są potrzebne.

Żona męża lekarza zachorowała na koronawirusa, nawet nie wiedząc o tym, że to TO. Przez 2 tygodnie leżała bez dechu w łóżku na przemian z gorączką i dreszczami, a dziecko, przychodząc do domu na obiad musiało przytargać sobie kebaby albo pizze i robić matce herbatę, by mogła wziąć lekarstwa.

Żona męża lekarza pracuje przy różnych eventach, jak i również sama je organizuje. W tym roku za wiele nie popracowała i gdyby nie mąż – lekarz, którego zawód przetrwa wszystkie kryzysy, zostałaby pozbawiona środków do życia. I mimo tego, że w lecie mogła coś zorganizować, frekwencja była bardzo niska, gdyż publiczność bała się zakarzeń.

Żona męża lekarza słyszała parę razy, jak to „ma dobrze w życiu i niczym nie musi się przejmować“, a jak zaczęła się choć trochę skarżyć, usłyszała, że to tylko pierdolenie.

Żona męża lekarza, czy chce czy nie, musi przygotować się na trzecią falę. I choć wiele się o niej nie mówi, nie chcąc straszyć społeczeństwa, to jednak w światku medycznym, podejmowane są kroki przygotowawcze…

Mąż żony. Lekarz.

Żona męża lekarza musi podjąć decyzję odnośnie szczepień i pomagać innym w jej podjęciu, opisując wszystkie za i przeciw. A to, że nie jest w żadnej grupie ryzyka, która jest uprzywilejowana do przyjęcia szczepionki, w jakiś dziwny sposób ją cieszy. Może poczekać na swoją kolej i zobaczyć jakie postępy, tudzież szkody, zrobi w społeczeństwie. Pewnie do czasu jej przyjęcia, będzie już dobrze przetestowana.

Zdaniem żony męża lekarza, seniorzy nie powinni być pierwszą grupą, która powinna dostać szczepionki. Do tej grupy powinni pójść w kolejności młodzi ludzie, którzy są przyszłością dla każdego kraju. To właśnie oni najbardziej sprzeciwiają się obostrzeniom, zakazom wychodzenia do knajp, robienia imprez. Kolejną grupą powinni być medycy, przecież to dzięki nim funkcjonuje każde społeczeństwo w czasie pandemii…

Żona lekarza dziwi się społeczeństwom, które nie chcą się podporządkować decyzjom rządów. Bo przecież można było przez miesiąc posiedzieć na doopie i nigdzie się nie ruszać. Zamiast tego, ludzie kombinowali jak tu jechać za granicę, na tanie zakupy w Niemczech, wakacje czy też do rodziny.

Żona lekarza wraz z rodziną od 2 lat nie była w Polsce, ani na żadnych zagranicznych wakacjach. Czy płacze z tego powodu? Może czasem zakręci jej się łza w oku, gdy widzi zdjęcia i filmy z rodzinnego miasta…

Appka: SwissCovid

Infolinia i kontakty w Szwajcarii TUTAJ

Co to jest Covid 19 – TUTAJ

Zainspirowałam cię? Zostaw po sobie ślad! Dziękuję :-)

Diese Website verwendet Akismet, um Spam zu reduzieren. Erfahre mehr darüber, wie deine Kommentardaten verarbeitet werden.