Gdy wybieralam się na urlop do Polski, nie miałam pojęcia gdzie i kiedy pojadę, bo w tym roku skoncentrowałam się na docieraniu mojej imprezy nadjeziornej PickNickJazz am See. Nie trudno sobie wyobrazić, ile ciężkiej pracy i czasu poświęciłam, by to zorganizować. Kiedy więc mąż zaproponował, bym wzięła auto i pojechała sama, nie zastanawiałam się długo, tylko ogarnęłam najważniejsze rzeczy, spakowałam sìę i cześć jak czapka. Na szybkiego jeszcze dowiedziałam się, że akurat podczas mojego pobytu będzie odbywać się 22. Przystanek Woodstok w Kostrzynie nad Odrą. Od ostatniego mojego Woodstocku minęło już parę lat. Na ostatnim byłam jeszcze w Żarach. Ale wiadomo jak to jest, gdy sìę mieszka w miejscu, gdzie organizowana jest taka impreza. Idzie sìę na nią, by popatrzeć i posłuchać danych zespołów. Zupełnie nie czuć łódstokowego klimatu…
Spakowałam więc swój sprzęt zawodowo-urlopowy i ruszyłam na imprezę. Miałam w planie tylko jeden dzień, ale gdy dowiedziałam się, że za akredytację prasową trzeba zapłacić (co w Szwajcarii i w Niemczech się nie zdarza), postanowiłam zostać na cały weekend. I nie żałuję. Było bombowo.
We czwartek 14.07 z powodu pogody, otwarcie zostało przesunięte o godzinę. Deszcz jednak nie przeszkadzał odwiedzającym, którzy z dziką pasją rzucali się w pogo i błoto. Przezorny zawsze ubezpieczony, więc nie zapomniałam o kaloszach i kurtce przeciwdeszczowej.
Podczas meldunku w biurze prasowym poznałam Krystiana z Agencji Prasowej w Warszawie. Razem chodziliśmy po koncertach na wszystkich scenach, po wierzyczkach dla prasy, po polach namiotowych i na konferencje prasowe. Wyciągnął mnie nawet na diabelskie koło i dźwig do skoków na bungee. Gdzież z moim lękiem wysokości odważyłabym się tam sama wbić?
Codziennie odbywały się konferencje z zespołami, na których można było zadać kilka pytań i zrobić sobie zdjęcie z idolem. Godzina 14.00 była zarezerwowana dla Jerzego Owsiaka i jego gości (policja, straż pożarna, sponsorzy, filmowcy itp). Na bierząco otrzymywaliśmy informacje o tym, co się dzieje na „polu bitwy“ i o tym, co jest zaplanowane na poszczególny dzień.
Wiem, że polska prasa przedstawia Przystanek jako istny zwierzyniec, wierzcie mi jednak, że w parlamencie wiecej zwierząt niż w Kostrzynie. Pod scenami był zakaz spożywania alkoholu, na plac przystankowy zakaz wnoszenia narkotyków i szklanych opakowań. Policja i służby mundurowe praktycznie nie miały co robić, ale mogły każdego zatrzymać i sprawdzić. Uczestnicy jednak nie stawiali oporu i nie byli agresywni.
Jesli ktoś stosuje się do wymogów, nie powinien się niczego obawiać.
Woodstock został zapakowany do worka z napisem „impreza podwyższonego ryzyka“. Odnotowano 120 kontroli sanepidu, rozstawiono 16 km płotu po to tylko, by Owsiakowi chyba podwyższyć ciśnienie.
Jednak Woodstock to nie impreza zamknięta. Dochodziły do nas wiadomości z całego świata. Najpierw o zamachu w Nicei, później o tym w Turcji. Na znak solidarności w piątek odegrano Marsyliankę, podczas której publiczność utworzyła wielką francuską flagę z kartek papieru, a w podziękowaniu dla polskiej reprezentacji, w sobotę, klaskano jak Islandczycy po meczu i rozwinięto białoczerwony materiał nad tłumem w takt Mazurka Dąbrowskiego. Reporterzy na prasowej wierzyczce mieli gęsią skórę, ale relację zrobili wszyscy.
Przeżyłam już parę festiwali w Szwajcarii. Szwajcar-wiadomo-perfekcjonista. Ale dopiero Woodstock od podszewki pokazał mi, że wcale tak nie jest. Helweci muszą się jeszcze dużo nauczyć, jeśli chodzi o organizację imprez masowych.
Muzyka. Jest kwestią smaku-wiadomo. Na przystanku było jej do wyboru do koloru. Gdy zobaczyłam program, aż mnie onieśmieliło, gdyż 2/3 zespołów nie znałam. Dopiero gdy poszłam na koncert, odkryłam Amerykę, bo to przecież Oni!!! Do wyboru było 5 scen, na których każdy znalazł coś dla siebie. Na głównej scenie grały gwiazdy takie jak Hey, Apocalyptica czy Bring Me The Horizon, mała scena obfitowała w polskie gwiazdy i gwiazdeczki,takie jak Łzy, Sexbomba, Enej… Scena ASP gościła filmowców, dziennkikarzy jak i młodych polskich artystów. We wiosce Lecha odbywały się koncerty rockowo-metalowe, a w Pokojowej wiosce Kryszny- pokojowo, krysznowo, radośnie i wzniośle.
Nieodłącznym punktem programu była fontanna, uruchomiona w sobotę, pod którą z dziką przyjemnością oddawali się zabawie nie tylko piękni i młodzi.
Gdy Owsiak ze sceny zaklinał deszcz hasłem „Zaraz wyjdzie słońce“, reporterzy zaklinali publikę hasłem „zaraz będą cycki“. Bo oczywiście nic nie sprawia fotografowi większej przyjemności, jak zdjęcie ładnych, jędrnych i młodych piersi. Tych „cycków“ mam niewiele, ale radość z polowania na nie była przeogromna.
Mam za to dużą kolekcję dla fetyszystów. Gdy wysłałam koledze do Szwajcarii pierwsze zdjęcia z Błockiego, porzuconego w tłumie samotnego buta, stwierdził, że fotka jest warta kradzieży. Niestety była już sprzedana, a co za tym idzie- zakaz publikacji w mediach socjalnych, obiecałam jednak, że specjalnie dla niego zrobię inne. I tak przez 2 dni zamiast poszukiwania cycków, poszukiwałam porzucone buty.
Następny Woodstock- już 23. odbędzie się w dniach 3-6.08. 2017. Czy pojadę? Hehe, na Ba! W końcu umówiłam się już z Krystianem ☺.
Więcej fotek w linku.