Kiedy wrzesień puka do moich drzwi, patrzę na niego z obawą. Dawno już przestałam się na niego cieszyć. Oznacza on bowiem, że gdy tylko się odwrócę, walnie mnie w czoło 18 dzień miesiąca, a w raz z nim, przypomnienie, jak to szybko czas przemija i jak szybko człowiek się starzeje.
Dlatego w tym roku zdecydowałam się wyprzedzić wszystkie imprezowe plany, które miał mój mąż i… zameldowałam się w robocie. No bo co z tego, że fajna impreza będzie, skoro i tak na końcu to ja muszę stać przy garach, robić za kucharkę, kelnerkę, ładnie się uśmiechać, wyglądać i udawać, że biba jak najbardziej na miejscu i zajebiście mi się to wszystko podoba.
Spakowałam do torby lampy studyjne, kamerkę, ciuszki na przebranie i jeszcze parę innych dupereli, których kobieta potrzebuje i ruszyłam pociągiem przez świat do Zurychu. Tam od kuchni mogłam zobaczyć przygotowania do wielkiej polskiej imprezy, pokręcić się po klubie i…jak to przed urodzinami bywa – postresować się trochę. Bo choć wielkiej biby nie robiłam, to jednak parę osób poinformowałam, że owa możliwość będzie. A tu nagle okazuje się, że z różnych przyczyn grupa przyjaciół nie dojedzie…Ups! Jak wtedy oderwać myśli? Albo się całkowicie zresetować, albo rzucić w wir pracy. Wybrałam to drugie. Na szczęście goście Sektora 11 byli cudownymi modelami, przyjaźni, weseli i na swoim miejscu. O północy posypały się życzenia, nawet od ludzi których nie znam….Wszystkiego naj, Alles Gute zum Geburtstag itp. Hmmm :-/ Kończę pracę i idę się resetować na dwór. A tu nagle ni stąd ni z owąd, z wielkim hukiem i flaszką szampana pojawia się moja grupka…no ładnie…miałam ochotę pozabijać.
Gdyby jednak tak wszystko szło po naszej myśli…nudno by było. Tak więc dziękuję za tę odrobinę stresu moim znajomym, nieznajomym za miłe słowa, chłopakom z Bachelorette za pozowanie do Promi-fotki, Ralphowi za zdjęcia i za to, że mnie wyręczył w pracy, szefostwu za wyrozumiałość i wszystkim innym za dobrą zabawę.
Fotki z imprezy znajdziecie na stronie Polskich Imprez czyli tu i na stronie Partyguide, czyli tu. Film także już śmiga w necie:
Du musst angemeldet sein, um kommentieren zu können.