Szaleństwa panny Joanny

Jestem w wieku, w którym mogę robić głupoty świadomie, dobrowolnie i z radością. W całym życiu zrobiłam ich nie mało. Niektórych do tej pory się wstydzę, inne wspominam ze śmiechem w szerszym gronie. Najważniejsze to przeżyć życie tak, by miło było wspominać, ale wstyd opowiadać. Oto 40 faktów z mojego życia, o których nie każdy wie…na 40 urodziny!

  1. Urodziłam się w Bolesławcu. Mieście, słynącym z wyrobów porcelanowych. Do dziś mam świąteczną oryginalną zastawę bolesławiecką- spadek po mojej babci. Kręci mnie lepienie w glinie, ale już zamków z piasku nie lubię.
  2. Dzieciakiem byłam nieznośnym. Wdrapywałam się na drzewa, skakałam przez płoty. Z jednej takiej „wyprawy“ mojej koleżance została blizna na wewnętrznej stronie ramienia. Mnie też to boli do dzisiaj…
  3. Byłam rowerzystą – kaskaderem. Gdy jadąc z górki, spadł mi łańcuch – musiałam hamować butami. Wyglądałam tak, że nie powstydziłby się mnie żaden charakteryzator filmów o zombi.
  4. Mój dziadek miał byłego policyjnego psa Oktana. Darł japę na wszystkich i nie pozwalał zbliżać się do płotu. Zwłaszcza mnie. Do momentu, gdy pewnego niedzielnego poranka, wyszłam do ogrodu pozbierać jabłka, a on tam stał nieuwiązany. Rzuciłam owoce i krzycząc w niebogłosy uciekłam do domu. Pies się tak wystraszył, że od tamtego dnia byliśmy już kumplami.
  5. Wakacje spędzałam u ojca na wsi. Razem z „przyrodnim rodzeństwem“ spaliśmy na sianie, kąpaliśmy się w rowach i chodziliśmy za stodołę palić papierosy, podkradane ojcu i dziadkowi. Nie mogę obejść się bez nich do tej pory.
  6. Gdy tylko była ładna pogoda i dużo wolnego czasu, wszystkie dzieciaki z dzielni zbierały się i szliśmy na pola na szaber albo na niestrzerzony przejazd kolejowy. Kładliśmy grosiki na szynach i czekaliśmy na pociąg. Później sprawdzaliśmy kto ma bardziej spłaszczony pieniążek. A raczej to, co z niego zostało. Z wiekiem, „żarty z pociągiem“ zmieniły się. Koledzy chcieli sprawdzić, kto będzie szybszy. Oni na motorze, czy PKP. Dla jednego z nich był to ostatni żart w życiu, a my- nigdy więcej tam nie poszliśmy.
  7. W moim rodzinnym domu było „małe zoo“. Pomijając fakt, że dziadek był rzeźnikiem i w zagrodzie zawsze znajdowały się świnie, krowy i inne zwierzęta jadalne. Zawsze przynosiłam zagubione kotki, myszki i inne stworzenia. Pewnej jesieni znalazła u nas dom rodzina jeży, która wracała co roku aż do mojej wyprowadzki. Teraz mam tylko rudego kota, którego nazywam Arschloch. Hm, hm…James.
  8. Dziadkowi gotowałam zupę z trawy, którą zjadał z ochotą. Do tej pory mi tak zostało. Jestem mistrzynią w swojej kuchni. Specjalizuję się zwłaszcza w mięsie.
  9. Podkochiwałam się w sąsiedzie. Gdy na początku podstawówki, wracając ze szkoły i mając ciężki dzień, na jego „podchody“ odpowiedziałam „spierdalaj“ –  nie odezwał się już więcej, a ja żałuję tego do tej pory…
  10. Śpiewałam w kościelnym chórze, grałam na gitarze, chodziłam na pielgrzymki, jeździłam na dni młodzieży. Nieodłącznym elementem był aparat fotograficzny. Technika i miejsca się zmieniły – aparat pozostał.
  11. Byłam najpierw w Zuchach, a póżniej w ZHP. Zdobyłam sprawność Trzech Piór*. Aż dziw bierze, że mogłam wytrzymać dobę bez gadania!
  12. W podstawówce byłam dobra z matematyki, a cieńka z polskiego. Zmieniło mi się to w liceum. Nigdy jednak nie sądziłam, że zacznę prowadzić bloga i pisywać do gazet.
  13. Nienawidziłam niemieckiego! Los rzucił mnie najpierw do Niemiec, później do Szwajcarii niemieckojęzycznej.
  14. Na koniec roku w znienawidzonym ogólniaku, do którego poszłam ze względu na moją przyjaciółkę, aby „niekochanemu“ nauczycielowi od fizyki (przez którego musiałam mieć egzamin zaliczający u dyrektorki) zrobić na złość- założyłam białą bluzeczkę, granatową spódniczkę plisowaną, glany i ufarbowałam włosy na… zielono.
  15. Punkowałam!
  16. Byłam na koncercie w Łęknicy, na którym Chylińska występowała pierwszy raz, a Owsiak tak się jąkał, że potrzebował tłumacza. W pogowisku wybił mi ktoś wtedy górną jedynkę…
  17. Jeździłam do Jarocina i na pierwsze Woodstocki.
  18. Na koniec pierwszej klasy ekonomika (do którego przeprowadziłam się po roku ogólniaka), poszłam do wspomnianego znienawidzonego pana profesora i pokazałam mu świadectwo ukończenia z czwórką z fizyki….
  19. Pół roku byłam gospodarzem klasowym. Odebrano mi tą funkcję, gdyż byłam za bardzo…krnąbrna. Nikt nie chciał docenić moich talentów organizatorskich, które wykorzystuję do dziś. (Organizacja eventów i własnej serii koncertów PickNickJazz am See).
  20. Zrobiłam kurs na wychowawcę kolonii i jeździłam z dzieciakami po różnych miejscach. Nauczyłam się majsterkowania w „damskich“ dziedzinach i wprowadziłam je w życie. Teraz już nie mam do tego cierpliwości.
  21. Chciałam się dostać na Uniwerek Wrocławski, na Historię. Ale do tej pory nie wiem dlaczego…
  22. Wylądowałam w końcu na administracji w WSZiM, a pracę dyplomową pisałam z…reklamy. Mam zboczenie zawodowe. Do tej pory poświęcam więcej uwagi reklamom niż filmom. Po pierwszych dźwiękach wiem już czy zapytać lekarza, czy farmaceuty…
  23. Na studiach często się przeprowadzałam, bo…lubiłam to. A pobyt w jednym miejscu nudził mnie. Po urodzeniu dziecka- przysiadłam. Ale co jakiś czas przestawiam mieszkanie, żeby nie popaść w rutynę.
  24. Pracy uczyłam się od dziecka. Nie miałam kieszonkowego. Kasę musiałam zarobić myjąc samochody, kosząc trawę, czy pomagając w rodzinnej firmie.
  25. Na studiach dorabiałam pracą w knajpie i pisaniem wypracowań i dyplomów, ale ciiiii…
  26. Pierwszego chłopaka obcokrajowca miałam we Wrocławiu. Był Anglikiem z miesznymi korzeniami. Cały czas mamy ze sobą kontakt.
  27. Nie mam natomiast kontaktu ze swoją pierwszą i drugą miłością. Pierwsza- jak wspomniałam- nie oddzywa się do mnie, gdy zaś patrzę na drugą, zastanawiam się, czy aby nie przechodziłam choroby psychicznej…
  28. Od 22 lat mam prawo jazdy i żadnego wypadku ani nawet stłuczki na koncie. Wszystkie zadrapania na aucie pochodzą z kolekcji mojego męża. No dobra, pomijając fakt wciśnięcia rury wydechowej w głąb auta mojego kolegi 😉
  29. Jeździłam nawet kiedyś motorem. Do momentu, gdy przechodząc przez ulicę podczas przerwy szkolnej jeden mnie przejechał. Zakończyło się pobytem w szpitalu i postanowieniem, że nigdy już na motor nie wsiądę. Słowa dotrzymałam.
  30. Uwielbiałam jeździć na nartach. Jestem nawet instruktorem dziecięcym! Niestety po wypadku na Persen, zakończonym zerwaniem mięśni kolana, moja działalność sportowa opadła do minimum. Wspinam się teraz…po schodach.
  31. Nie lubię Maryśki. Rzygać mi się od niej chce. Arlety i Wiolki** zresztą też 😉
  32. Byłam pedantką jeśli chodzi o sprzątanie. Przeszło mi, gdy usłyszałam tupot małych stópek. Teraz uważam, że jeśli w mieszkaniu jest perfekcyjnie, to właścicielka ma nudne życie lub nic innego do roboty.
  33. Od kilku lat zajmuję się fotografią eventową. Nie potrafię iść na imprezę bez aparatu. I nie chodzę.
  34. Męża poznałam w knajpce, w której pracowałam w Szwajcarii. Opieprzałam właśnie nawalonego klienta, który nie chciał zapłacić za piwo. Tak mu (mężowi) się to spodobało, że postanowił do mnie zagadać. To było 14 lat temu.
  35. „Tak“ powiedziałam dopiero 11.11.2011. Dwa lata wcześniej urodziła nam się córka. Data piękna i łatwo zapamiętać. Datę urodzenia córki też, bo wypada w urodziny męża, szwagra i ciotki.
  36. Jestem osobą publiczną. Śmiać mi się chce z ludzi, którzy „znają mnie“ w mediach socjalnych, a w rzeczywistości nawet mnie nie kojarzą i opowiadają mi prosto w oczy o tym „co taka jedna Polka odwinęła ostatnio w…“ znaczy o mnie samej. Radzę dobrze przyglądać się zdjęciom, albo trzymać gębę na kłódkę.
  37. Nic, co ludzkie nie jest mi obce. Zwłaszcza wieczorne sikanie pod posterunkiem policji.
  38. To ja w domu składam meble z Ikei.
  39. Nie lubię jazzu, choć organizuję eventy właśnie z tą muzyką, a mąż jest pianistą jazzowym.
  40. Cieszę się, że wychowałam się w czasach bez „komórek“ i internetów. Przynajmniej nie ma w nich śladu po moich wyczynach.

Pamiętaj, że aby być szczęśliwym nie wystarczy tylko żyć…

*Trzy pióra: jedna ze sprawności harcerskich, należąca do grupy sprawności puszczańskich, a jednocześnie wyrabiających siłę ducha. Zdobycie sprawności polega na pomyślnym przejściu trzech prób, z których każda trwa jedną dobę:

  • próby milczenia, w czasie której harcerz powinien zachować całkowite milczenie i przeznaczyć ten czas na zastanowienie się nad swym harcerskim życiem,
  • próby głodu, podczas której powinien powstrzymać się od spożywania jakichkolwiek pokarmów i napojów (niektórzy dopuszczają picie czystej wody i spożywanie suchego chleba), uczestnicząc jednocześnie we wszystkich normalnych zajęciach obozowych,
  • próby samotności, którą powinien przejść w lesie, niespostrzeżony przez ludzi, żywiąc się owocami leśnymi i obserwując życie lasu. W Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej musi w tym czasie znaleźć 3 pióra, w przeciwnym razie sprawność nie zostaje przyznana. (Słowo w słowo z Wikipedii)

** Imiona przykładowe.

Diese Website verwendet Akismet, um Spam zu reduzieren. Erfahre mehr darüber, wie deine Kommentardaten verarbeitet werden.