Leżący nad jeziorem Bodeńskim kanton Thurgau, ma wiele zakamarków, o których wiedzą tylko mieszkańcy. Niektórych nawet nie ma na mapie, a dowiedzieć się o innych- nie ma od kogo. Są to bowiem małe, rzadko polecane miejsca. Dziś zbaczam ze szlaku turystycznego i zaprowadzę was do wioski Güttingen. Miejscowość położona jest u wybrzeża jeziora, między Kesswil i Altnau, i zamieszkuje ją trochę powyżej 1500 osób. W tym paru Polaków!
Jadąc autem główną drogą, kierujcie się w dół do jeziora. Tam już znaki drogowe pokierują Was w stronę Sunnehüsli- małego rodzinnego raju.
Trochę historii na początek:
Dawno, dawno temu … a dokładniej wiosną 1988 r. Margrit i Paul Bischofberger wpadli na pomysł stworzenia stoiska z napojami w swoim gospodarstwie, aby piesi i turyści mogli ugasić pragnienie. Idea tak zapadła im w głowie, że postanowili przekształcić stary kurnik w kiosk. Wniosek skierowano do gminy, która udzieliła im pozwolenia w krótkim czasie.
Wszystko poszło szybko: Opróżnić kurnik, wyczyśić go, pomalować. Podłączyć wodę, elektryczność, zakupić meble… na początku było tam 5 krzeseł, teraz „kurnik“ rozrósł się do okazałych rozmiarów.
Sunnehüsli nad Jeziorem Bodeńskim W 1988 r…. Nie było Veloboomu i nie było jeszcze ścieżki rowerowej. Kolarstwo nowoczesne rozpoczęło się dopiero ok. 2 lata później.W połowie lat 90. powstała nowa ścieżka rowerowa, która biegnie równolegle do szlaku wędrownego. Ponownie kilka lat później nowy trend w sporcie: „Skating” przyczynił się do sławy „Sunnehüsli”. Jest ono znane rodzinom i turystom znad Bodeńskiego. Dzieci pokochały plac zabaw, który z roku na rok się rozrastał i zwierzęta na farmie, które zawsze oczekują dodatkowej strawy w postaci świeżych traw z rąk maluchów.
W „Sunnehüsli” nadal nie ma miejsc parkingowych. Samochody muszą być zaparkowane na parkingu publicznym lub na łące ok. 50 m od kiosku, do którego wiedzie tunel z winorośli. Osoby niepełnosprawne mogą jednak jechać na dziedziniec.
W ostatnich latach niewiele się zmieniło na farmie, a jednak wszystko się zmieniło. Od kilku lat nie ma już krów mlecznych, ale dwa konie emerytalne. Są tu kozy, króliki, kaczki, kury i żółwie. Wszystkie je można dotykać, głaskać i karmić.
Paul był bardziej zaangażowany w sady w ostatnich latach. Ale nawet ta gałąź biznesu obecnie spada ekonomicznie. „Jesienią oboje jesteśmy razem z pracownikami tymczasowymi na sadzie. Nawet w kiosku jesteśmy uzależnieni od współpracy pracowników tymczasowych, ponieważ Paul i ja nie możemy już wykonywać całej pracy samodzielnie“ – mówi Margrit.
Dawny apartament rodziców Paula został przekształcony w schludne mieszkanie i wynajmowany jest gościom wakacyjnym.
Od czasu do czasu odbywają się specjalne imprezy w „Sunnehüsli”. Pewnego razu przyjechał Indianin, który opawiadał o życiu zgodnym z naturą i przodkami, był kurs tańca Hula, popołudnie z lotami helikopterem, seminarium Auramala i popołudnie makijażu dla dzieci, popołudniowe masaże, wykłady muzyczne itp.

Jeszcze dzisiaj filozofia małżeństwa i całego „Kurnika“ to:
„Każdy powinien czuć się z nami komfortowo i być sobą
Należy zachować szacunek dla zwierząt, natury i traktować je z miłością
Oferowane są regionalne i sezonowe potrawy oraz (prawie) brak fast foodów. Pyszne jedzenie bekonu, kiełbasek, serów jest zawsze dostępne. Sałatki są sezonowe.
Jesteśmy bardzo wdzięczni, że możemy mieszkać w tym pięknym miejscu“.
Sunnehüsli
Paul und Margrit Bischofberger
Seeweg 20
CH-8594 Güttingen