
Wieczorem, w pierwszy poniedziałek, który nastąpuje po równonocy (z powodu świąt może być on przesunięty na inny), drugi co do wielkości dzwon Grossmünster, dzwoni o 18.00 i oznajmia rozpoczęcie Święta Wiosny. Jest to „zielone światło“ do podpalenia stosu, na którym stoi bałwanek.
Spalanie Bööggów przed ścianą Lindenhof na zboczu koło Limmat miało miejsce już w XVIII wieku. Böögg był pierwotnie postacią terroru z kapturem; to oznaczenie zostało udokumentowane w Zurychu już w XV wieku. Bööggi to osoby larwalne lub w inny sposób zamaskowane, które straszą dzieci, psują lub żebrają na ulicach.
Na początku XIX wieku chłopcy palili słomiane lalki w czasie wiosennej równonocy przy rzece Limat. Od 1902 r. Böögg jest palony na dużym stosie na środku Sechseläutenplatz. Ogień podkłada się pod stos o 18.00, nawet jeśli nie wszystkie gildie przybyły na wyznaczony teren. Grupy jeździeckie okrążają ogień trzy razy. Im szybciej Böögg straci głowę, tym piękniejsze będzie lato. W tym roku czas oczekiwania na pierwszy wybuch wynosił 17 minut 44 sekundy. Czy to dużo, czy mało? Powiedzmy, że mieści się w normie. Najkrótszy czas to ok 4 minuty. Zanotowano go w 1956 roku. Najdłuższy to 43,34 w 2016. Jakie było wtedy lato? Nie pamiętam…
Tylko raz w XX w nie udało się spalenie. W 1923r. deszcz był zbyt silny.
Jak każda duża impreza i ta ma swoje sabotaże:
W 1921 r. Böögg został wcześniej podpalony przez chłopca. Mówi się, że komuniści zachęcili go do tego.
W 2006 r. Böögg został skradziony z zakładu produkcyjnego w Stäfa. Heinz Wahrenberger, ówczesny producent bałwana nie został oskarżony, mimo tego, że źle przechowywał materiały wybuchowe służące do jego „produkcji“. Do porwania przyznała się grupa «1. Mai – Strasse frei». W zastępstwie użyto bałwana, który miał być przeznaczony na spalenie podczas dziecięcego pochodu. Oryginalny Böögg ukazał się na obchodach 1 maja, ale potem znowu zniknął. Dzień później, 2 maja, został znaleziony przez kantonalną policję w bunkrze budynku szkolnego w centrum Zurychu i przewieziony do ogrodu miejskiego. Tam został skradziony po raz drugi 21 maja. Muszę przyznać, że grupa, która go porwała, musiała być dobrze zorganizowana. Bałwan ma bowiem 3,4 m. wysokości i waży sporo.
Wypadki z Bööggiem w roli głównej:
Podczas wojny, kiedy plac przy operze wykorzystywany był do uprawy ziemniaków, Böögga palono porcie Enge. Tam właśnie w 1944, przechylił się i wpadł do jeziora.
W latach 1950, 1960, 1993 i 1994, Böögg przechylił się ze stosu i spadł bez eksplozji głowy. Pewien człowiek wrzucił jego głowę spowrotem do ogniska, gdzie eksplodowała. W 2016 r. Głowa spadła z drewnianego rusztowania podtrzymującego ciało, ale eksplodowała w pobliżu stosu drewna.
Niestety wypadki zdarzają się także uczestnikom. W tym roku 72 letnia dama zmarła z niewyjaśnionych przyczyn mimo szybkiej reanimacji. 83 letni gentelmen spadł z wozu i obrażeniami został przewieziony do szpitala. Na Bahnhofstrasse pewien jeździec spadł z konia, ale ani on, ani zwierzę nie zostali ranni. Ponad to jeden czworonóg dostał kolki i został odwieziony do domu.