Palcem po mapie-Würzburg

W tym roku mam miesiąc wolnego i postanowiłam wykorzystać go na podróże sponaniczne. Wraz z rodziną usiedliśmy przy mapie i tam, gdzie ktoś trafił z zamkniętymi oczami palcem, miał być cel naszej podróży. Autem osobowym. Z młodym psem, który miał jechać w swoją pierwszą długą podróż. 3 osoby, 3 różne kierunki świata, ale zdecydowaliśmy się na Europę, gdyż „wypadł“ nam zbiornik wodny między Danią a Szwecją. Zapakowani po dach wyruszyliśmy wczesnym popołudniem w trasę, a naszym pierwszym przystankiem miał być Würzburg. Nie do końca jednak jesteśmy spontaniczni, gdyż wkładamy serce w poszukiwanie noclegów i restauracji, które akceptują zwierzęta.

Na pierwszy postój wybraliśmy więc Ferienwohnung, czyli apartament wakacyjny u prywatnej osoby. Nazywa się on „Idyllic setting in center – bright & modern“ i znajduje się na Kapuzinerstrasse 7, zaraz przy Rezydencji, czyli praktycznie w centrum. Apartament nie posiada własnych miejsc parkingowych, jednak jest możliwość zostawienia auta na ulicy (pod warunkiem, że znajdziecie wolne miejsce) lub na jednym z oficjalnych parkingów strzeżonych w pobliżu. Parking przy Rezydencji kosztuje 19 Euro za dobę.

Mieszkanie było dwupokojowe z łazienką i kuchnią, znajdowało się na parterze, a dostęp do niego odbywał się bardzo prosto przez self check in. Na kracie okna wisiały skrzyneczki, do których kod dostajecie przez meila i wpisując go w odpowiednie miejsce, otwieracie je, wyciągając klucze do mieszkania. Kod działa przez cały wasz pobyt, więc kluczy nie musicie zabierać ze sobą wychodząc na spacery. Na przeciw mieszkania znajduje się park. Otwarty jest tylko w określonych godzinach od 8.00 do 20.00. Wczesnoporanne i późnowieczorne spacery z pieskiem odpadają, ale w ciągu dnia, hulaj dusza. Niestety pies musi być na smyczy. Chcąc spacerować w innych godzinach, można się udać troszkę wyżej do innego parku zwanego Ringpark. Znajduje się tam pomnik wojenny, miejsce do gry w kuleczki i plac zabaw dla dzieci.

Warto dodać, że w domu, w którym znajdują się apartamenty, zamieszkiwał Richard Wagner, niemiecki kompozytor, który stworzył tam pierwszy „istotny“ dla świata utwór „Die Feen“.

Co warto zobaczyć? Albo nie warto. Albo jest przereklamowane…

Przede wszystkim Rezydencja. W 1981 r. wpisano ją na listę Unesco. Czyli choćby z tego względu powinno się ją zobaczyć. Wstęp 9 Euro, dzieci do lat 16 gratis.

Residenz -barokowa rezydencja würzburskich biskupów zbudowana w latach 1719–1744 przez Balthasara Neumanna na zlecenie księcia biskupa Johanna Philippa Franza von Schönborn. Należy do najważniejszych obiektów barokowych w Europie. W dużym stopniu została spalona w czasie II wojny światowej. W 1987 roku zosała całkowicie odbudowana i od tamtej pory można podziwiać 40 pokoi zamkowych wraz z meblami, dywanami i malowidłami. Na klatce schodowej umieszczone zostało największe na świecie malowidło sufitowe autorstwa Giovanniego Tiepolo.

W kompleksie znajduje się ogród, łączący elementy ogrodu barokowego (formy geometryczne i symetrie) oraz angielskiego ogrodu krajobrazowego (naturalnie rosnące rośliny). Wstęp do orodu jest darmowy i można tam wejść z pieskiem. W Rezydencji trzeba nosić maski FFP2 i nie można robić zdjęć. Wszystkie zdjęcia pochodzą „z bioderka“ na rzecz tego bloga.

Alte Mainbrücke Stary Most nad Menem zbudowany w latach 1473–1543, z dwunastoma barokowymi figurami świętych powstałymi w latach 1728-29. Ich autorami są bracia, rzeźbiarze: Johann Sebastian Becker i Volkmar Becker. Thomas, właściciel naszego mieszkania, w swoim prywatnym przewodniku zaleca, by z tradycji stała się zadość, trzeba tam wypić lampkę wina. Widok jest wspaniały, emocje też, zwłaszcza, gdy patrzy się z mostu na rzekę i na twierdzę, zbudowaną w ok. 1000 r., w której mieściła się siedziba biskupów przed wybudowaniem Rezydencji. Winko kosztuje ok. 5 Euro za 0,20l, dodatkowo trzeba doliczyć depo za kieliszek. Na moście urzęduje mostowa policja, która upomina zwiedzających o trzymaniu kieliszka w dłoni, a nie stawianiu go w różnych miejscach. Za kieliszek dostajecie żeton, nie ma kieliszka – żeton można zabrać na pamiątkę. Albo jedno i druie 😉

Idąc wzdłóż rzeki, napokacie żurawie portowe, przy których znajdują się liczne kawiarenki. Alte Kranen z XVIII w., zostały zaprojektowane przez syna Balthasara Neumanna, Franza Ignaza Michaela Neumanna.

Katedra Św. Kiliana tak zwany Dom. Została zbudowana w latach 1045-1188 i nazwana od irlandzkiego mnicha, który przeniósł się do miasta w 686 i później został świętym. Jest czwartym co do wielkości romańskim kościołem w Niemczech. Wstęp bezpłatny. Z psem nie wolno.

Marienkapelle – gotycka świątynia z XIV wieku w północnej pierzei rynku, z rzeźbami Adama i Ewy autorstwa Tilmana Riemenschneidera. Świątynia ta jest kościołem ekspiacyjnym, zbudowanym na terenie dawnego żydowskiego getta zniszczonego w czasie wypraw krzyżowych. Dookoła niej znajduje się rynek towarów rękodzielniczych i regionalnych owoców i warzyw. Nie znajdziecie tu rzeczy „mejdinchina“, a i tylko niewielu sprzedawców może poszczycić się czytnikiem kart. Zdjęcie jest tylko z zewnątrz, bowiem kapela otwarta jest tylko rano.

Marienkapelle Wuerzburg

Jak widzicie, wiele punktów orientacyjnych jest „książkowych“, pocodzących z portali podróżniczych. Takie MUST SEE w mieście. Niestety, by odkryć nowe lub zobaczyć wszystkie, potrzeba czasu. My mieliśmy zaledwie 2 dni i żadnych znajomych w Würzburu. Nie chcieliśmy również ganiać po całym mieście z językiem na brodzie, żeby zodaczyć zabytki na liście. Rezydencja moim zdaniem jest trochę przereklamowana, dla mnie wręcz kiczowata, ale to Wam pozostawiam ocenę. Możecie tam iść, będąc w Würzburu, albo i nie. Do Was należy wybór. Tak samo z jedzeniem. Zjeść można wszystko i wszędzie. Za niską cenę, średnią lub wysoką. Nie mam zwyczaju pisać o knajpach, do których nie jestem przekonana, więc nie będę tu wymieniać porażek. Mogę tylko z pełnym zaangażowaniem polecić Trattorię Augusto, znajdującą się na Herzogenstrasse 2, oferującą pizzę w dwóch rozmiarach, liczne sałatki, pyszne włoskie piwo Moretti i przede wszystkim najlepsze na świecie Tiramisu. Zdjęcia Tiramisu nie mam, bo zanim zorientowałam się, że trzeba je zrobić…było już po ptokacch. Ale spójrzcie jak wyglądają inne dania:

Na koniec powiem jedno: Würzburg, jeszcze do ciebie wrócę, bo nie widziałam wszystkiego, a na samą myśl o tym wspaniałym, zimnym białym winku na moście…już lecę jak na skrzydłach!

Następny przystanek HANNOVER!

Do zobaczenia!

Zainspirowałam cię? Zostaw po sobie ślad! Dziękuję :-)

Diese Website verwendet Akismet, um Spam zu reduzieren. Erfahre mehr darüber, wie deine Kommentardaten verarbeitet werden.