W ramach letniego projektu dla Klubu Polki na Obczyźnie, rodaczki z całego świata opowiadają jak zmieniło się postrzeganie kraju naszego zamieszkania. Dziś padło na mnie, więc będzie słów kilka o Szwajcarii.
Patrząc na różnego rodzaju fora Polaków, mam wrażenie, że każdy postrzega Helwecję jako kraj wielkich możliwości, gdzie zarobić można krocie i szybko uciec spowrotem do ojczyzny. Ale wcale tak różowo nie jest. Na nowo przybyłych emigrantów, na każdym kroku czeka jakiś haczyk, którego obejść się w zasadzie nie da.
Dziś pokarzę Wam różnicę między Helwecją 2001 a 2017.
Ceny.
Niezależnie od tego, kiedy człowiek tu przyjechał, pierwsze oczy jak 5 Franków zrobi przy pierwszych zakupach w sklepie. Ceny są zabójcze dla przeciętnego nowego! Nie oszukujmy się więc, że każdy jest na nie przygotowany. Teoretycznie tak, w praktyce różnie to wygląda. Często przeliczamy i się dołujemy, bo np. chleb w Polsce kosztuje 5 zł, a tutaj aż 12! I ja tak miałam, dopóki nie dostałam swojej pierwszej szwajcarskiej wypłaty. Wtedy to człowiek wiedział już ile może przeznaczyć na życie, ile może odłożyć…nauczył się oszczędzać, kupując wieczorami i śledząc różnego rodzaju akcje-kombinacje. Wielu rodaków do tej pory jeździ do Niemiec lub Austrii na tańsze zakupy, ja już tego nie robię. Nie opłaca mi się stać w kilometrowym korku na granicy, po to tylko, by przewieźć kilogram mięsa.
Język.
Nie ważne, że przyjeżdżasz do kraju z wyuczonym perfekcyjnym niemieckim. Szwajcar zapyta cię „jak się masz?“ w paru różnych dialektach (Wie geht´s? Wie goht´s? Wie gaht´s?- czyli po prostu Wie geht es dir?) i to dopiero początek językowych niespodzianek, zwłaszcza w niemieckojęzycznej części tego kraju. W tej kwestii nic się nie zmieniło od zarania dziejów. Helweci w szkołach uczą się podstawowego niemieckiego, ale używać go nie chcą.
Wtyczki.
Jakież było moje zaskoczenie, gdy po wylądowaniu w tym kraju, po kąpieli chciałam wysuszyć włosy. A tu kuku! To samo w drugą stronę. Kupisz sprzęt i chcesz zawieźć do Polski…nie zapomnij kupić przejściówki. Ale po 16 latach bycia tutaj, kto pamięta o takich szczegółach?
Pozwolenia i zezwolenia.
Niestety, aby legalnie podjąć pracę, potrzebne jest pozwolenie na pobyt. By je dostać na pobyt terminowy lub bezterminowy, potrzebna jest praca. Czyli kółko niby się zamyka. Niby, bo i to można obejść. Albo się aplikujemy z Polski, albo przyjeżdżamy tu i szukamy sobie roboty osobiście. Do 3 miesięcy bez przerwy możemy sobie tu siedzieć jako turysta.
W 2001 roku, kiedy to Polska jeszcze w Unii nie była, wyjeżdżało się na wizę. Nas, Polaków to nie dotyczyło, ale koleżków zza wschodniej ściany-już owszem. Wtedy jeszcze nie było boomu na Szwajcarię. Ruskich było pełno, ale Polaka szukało się ze świeczką w ręku, a gdy się już jakiego znalazło, pielęgnowało się tą „przyjaźń“ . Zasada „ręka rękę myje“ lub „ja tobie, a ty mi“ obowiązywała każdego i nie wiązała się ze wzbogaceniem na rodaku. Niestety…już prawie nie działa, a Polak Polakowi wilkiem…
Jeśli chcesz zrobić większą imprezę na powietrzu, na przykład weselicho w parku, imprezę muzyczną w pawilonie, czy po prostu pograć sobie na ulicy jako grajek- niestety, też musisz mieć pozwolenie. A raczej zezwolenie z gminy. Szwajcarzy uwielbiają papierki. Jeśli jakiegoś na coś nie posiadasz, to jest to nielegalne.
Czystość.
Siedząc w parku, czy nad jeziorem- palisz, pijesz, jesz…nie zapomnij posprzątać po sobie. Dla Helwetów to takie oczywiste, jak po wtorku środa. Jeżeli zdarzy ci się „zapomnieć“, rano zrobią to za ciebie panowie w pomarańczowych mundurkach. Po pieskach sprzątają właściciele, zbierając kupkę do woreczka i nie robią z tego wielkiego halo. Jeśli któremuś zabraknie woreczka, nie stresuje się. Przy następnym śmietniku go znajdzie. Na większość placów zabaw dla dzieci, zwierzęta nie mają wstępu. Ale o tym niżej…
Sortowanie śmieci.
Tego uczą już dzieci w przedszkolu. Osobno papier, osobno karton. Szkło- brązowe, zielone i białe, plastik, alu…dla każdego odpadka przeznaczony jest osobny kontener. Odpadki zielone, czyli obierki i padnięte kwiatki (jestem w tym mistrzynią) zbieramy do zielonych worków i w dni do tego wyznaczone, możemy wystawić je przed dom lub też samemu wywieźć na zielone wysypisko. Podobnie z choinkami. Po świętach dostajemy pismo z urzędu, że w tym i tym dniu, będą zbierane drzewka. Nie pamiętam, czy w 2001 recycling był już spopularyzowany. Pamiętam w zimie o 7 rano odśnieżone ulice, a w lecie zero papierka…
Pupile.
-„Choć przygarniemy sobie jakiegoś kotka…“- rzekła moja ówczesna współlokatorka.
– ale skąd?
-może z jakiegoś śmietnika? Chodź poszukamy…
I choć szukałyśmy 3 dni- żadnego nie znalazłyśmy. Nie ma tu bowiem bezdomnych kotów, ani psów. Każde zwierzę jest zarejestrowane, ma książeczkę zdrowia i chipa. Pieski dodatkowo muszą przejść szkolenie, a zwierzęta towarzyskie, takie jak króliczki, czy świnki morskie, muszą być kupowane w parach. Chcesz mieć czworonoga? Udaj się do hodowcy, schroniska lub zaprzyjaźnionego rolnika. Jeśli idziesz z czworonogiem na spacer i po drodze chcesz wstąpić do sklepu, czy do knajpy- nie ma problemu. Przy wejściu jest specjalne miejsce do przywiązania pupila i stoją miski z wodą. W niektórych restauracjach są osobne miejsca do zabawy lub do poleżenia, a każdy zwierz dostanie napój chłodzący i jakąś przekąskę. Jeśli więc wybierasz się z pieskiem, sprawdź najpierw, czy możecie tam wejść. W niektórych przybytkach (jak również na imprezach masowych na powietrzu) jest zakaz wprowadzania zwierząt. Gdy pierwszy raz pracowałam w „psinej“ restauracji, pytałam się siebie: Bosze, gdzie tu sanepid?! Aby taką knajpkę prowadzić, potrzebne jest zezwolenie….
Punktualność.
Jak w szwajcarskim zegarku… Niestety nie zawsze. Nie dotyczy to wizyt lekarskich. Ale sprawy biurowe załatwimy już bez kolejki, gdyż w większości offisów musimy zrobić najpierw termin. Jeżeli chodzi o imprezy prywatne, dopuszczalne jest przysłowiowe 15 minut spóźnienia. Tak było jest i najprawdopodobniej już tak zostanie do końca świata.
Spokój.
Helweci cenią sobie ciszę i spokój, zwłaszcza podczas przerwy obiadowej i wieczorem. Między 12.00 a 14.00 nie można na przykład używać pralki, ale za to tłuczenie się garami jest uznawane. Po 22.00 nie możemy już raczyć się prysznicem, o imprezie już nie wspominając. O każdym większym party należy powiadomić sąsiadów. Mieszkałam w wielu miejscach i z różnymi ludźmi i nigdy nie miałam problemów. W zeszłym roku dopiero, facet z dołu zapukał do moich drzwi z reklamacją, że jest za głośno. Sobota, godzina 18.30, urodziny mojego dziecka. Nie twierdzę, że przez te parę lat zrobiło się pod tym względem gorzej. Mam po prostu nowych popier-papier sąsiadów, którzy nawet skarżyli się policji na łowców pokemonów…pozostawiam bez komentarza.
Helwecka duma.
Szwajcarzy są dumnym narodem. Świadczy o tym chociażby jedyna na świecie kwadratowa flaga tego kraju. Ową dumę podkreślają na każdym kroku. I Nie ważne czy chodzi o flagę, język, czekoladę, cukier, zegarki czy Viktorinox. Każdy Szwajcar posiada w domu przynajmniej jeden scyzoryk do wszystkiego:
W każdym większym mieście istnieje przynajmniej jeden sklep z pamiątkami ze Szwajcarii, w którym można kupić gadżety od wspomnianego wyżej scyzoryka, po kubki, długopisy, torebki, a nawet buty z białym krzyżem na czerwonym tle. Oj, nazbierało mi się tego przez lata.
Schweizer Qualität.
Starsze pokolenie Helwetek ceni sobie ichniejsze produkty w kuchni i z zamiłowaniem jeżdżą po rolnikach kupując te regionalne, nienawożone, wymuskane i brudne, prosto z ziemi. Są droższe niż te w marketach, ale niestety o wiele lepsze smakowo i zapachowo. Kiedyś jeździłam, by te produkty spróbować, dziś wybieram je świadomie u zaprzyjaźnionych bauerów lub na weekendowych targach.
Chcesz coś dodać lub o coś zapytać? Zapraszam do komentarzy…