W piątek, 16.06.2017 na arenie FC St.Gallen (Kybunpark) odbył się koncert Andreasa Gabaliera, znanego m.in. z zeszłorocznego hitu Hulapalu.
Pracując dla Usgangu i paru innych firm, zajmujących się fotografowaniem imprez, muszę przyznać, że oprócz małych koncertów lokalnych, rzadko kiedy w SG dzieje się aż tak, jak w ostatni weekend. Do Areny przybyło ok. 27 tyś. ludzi i była to największa w tym roku impreza w regionie. St.Gallen jako miasto przygotowane jest na fanów piłki nożnej, jednak nie na fanów muzyki. Jak na każdej imprezie bywa, są wzloty i upadki.
- Zakupy ze specjalną kartą.
Wielu odwiedzających skarżyło się na marną organizację. Na stadionie jedzenie i picie można było kupić i zapłacić w formie bezgotówkowej. Co na niektórych festiwalach funkcjonuje bez zarzutu, na Arenie jednak wszystkie maszyny odmawiały posłuszeństwa. Kartę można było wykupić przy kasie lub przez internet wraz z biletem.
2. Kontrole.
Kontrole muszą być. Tu nie ma co narzekać. Wszystko dla bezpieczeństwa ludzi. Po niedoszłym zamachu na Rock on Ring w Niemczech, Szwajcaria również zaostrzyła procedury. Arena, biorąc przykład z odbywającego się tydzień wcześniej Greenfieldu, zakazała wnoszenia toreb i plecaków, większych niż format A4. Problem w tym, że poinformowała o tym odwiedzających…dzień wcześniej. Kto nie przeczytał we czwartek komunikatu w gazecie, miał niemiłą niespodziankę. Na szczęście prasy to nie dotyczyło i mogłam wnieść na teren swój olbrzymi plecak ze sprzętem.
Co mnie uderzyło- i o czym poinformowałam znajomego pana sekuritasa- prasa (było nas 7 sztuk) nie musiała przy wejściu otworzyć plecaków. Przemyciłam na halę wodę w plastikowej butelce, w której mógł być wąglik lub jakieś inne paskudztwo. Na szczęście Sg to mój region i wszyscy się tu znamy po imionach, nazwiskach i firmach, dla których pracujemy. Jeżeli pszyszedłby niezidentyfikowany obiekt, podający się za fotografa, od razu ktoś zareagowałby.
3. Ograniczony dostęp prasy.
Jak na każdej większej lub mniejszej imprezie, by się wpierw na nią dostać, potrzebna jest akredytacja. Ilość miejsc jest ograniczona. Usgang w St.Gallen nie ma czego szukać i nawet moje siódme poty, by ten region ocalić od zapomnienia, poszły w nicość. Zaakredytowana byłam z niemieckiej firmy Seechat, na której stronie można obejrzeć fotografie (tutaj).
Wszystkie media musiały czekać w umówionym miejscu, na kogoś kto po nas przyjdzie, wprowadzi pod scenę i wszystko objaśni. Na fotki mieliśmy pierwszych 5 piosenek. Aż dziw bierze. Na festiwalach są to bowiem pierwsze 3. Po wykonanej robocie, należało opuścić pokład pod sceną i wyjść. Nie było dozwolone fotografowanie z drugiego końca hali, nie można było robić zdjęć ludziom. Jak to prasa obeszła-nie wiem. Ja się dostosowałam i wyszłam, gdy tylko dostałam nakaz… no nie całkiem…parę fotek spod pachy i z bioderka strzeliłam 🙂
4. Prąd.
Ktoś chyba w piątek nie zapłacił rachunków… Wytęskniony utwór, na który wszyscy czekali, publiczność zaśpiewała z Gabalierem acapella.
Link do artykułu i do filmu tutaj
5. Koncert.
Mimo, że znam ten jedyny hit, a niemieckie (tudzież austriackie szlagiery) nie są moją pasją, zarówno ja, jak i większość publiczności, uznaliśmy koncert za udany. Panie w drindlach, panowie w skórzanych gaciach…było na co popatrzeć….
Mam nadzieję, że organizatorzy z St.Gallen przyjmą krytykę z otwartym sercem i następny koncert pójdzie jak po maśle.
Z koncertu przyniosłam 500 fotek, część udostępniłam zaprzyjaźnionej firmie chparty.ch. Można je zobaczyć tutaj. Do następnego koncertu.
Więcej na http://www.seitlerfotographie.net