Rok 1995. Łęknica, przy granicy Niemieckiej. Ośrodek Kultury Sportu i Rekreacji.
Pierwszy większy koncert młodych i zbuntowanych. Glany, zielone włosy… tak to ja. Pierwszy „legalny“ koncert, na który pozwolili nam pojechać rodzice. W końcu 16-17 już do czegoś zobowiązuje. W parku, przy ośrodku stoi mała scena, na którą wychodzą najpierw małe, nie znane lokalne gwiazdki, których nikt praktycznie nie zna, wśród nich także Agnieszka Chylińska i krzyczący do ludzi facet w czerwonych gaciach i okularach. W tamtych czasach nikt nie miał internetów i nie czytał prognoz wschodzących młodych ludzi. Do czerpania informacji mieliśmy Świat Młodych i Bravo, które raczej koncentrowało się na zagranicznych prominentach.
Illusion, Golden Life i Proletariat to były wtedy nasi idole.
Wspólnie ze znajomymi tańczyliśmy w pogowisku, gdy w pewnym momencie poczułam ból, a później obudziłam się w ośrodku, w ówczesnym biurze jednego z pierwszych Woodstocków. Nade mną stał ratownik, przykładając mi coś zimnego do buzi. Niespodziewanie podszedł facet w czerwonych portkach i zapytał mnie, lekko się jąkając, czy wszystko wporządku. Tak- odpowiedziałam i niewiele myśląc wyciągnęłam bilet wstępu, który jednocześnie był naklejką i poprosiłam o autograf. Bez szemrania nabazgrolił „Sąsiadka Sie Ma“ i złożył swój podpis. (Działałam wtedy ostro na CB Radio i moją ksywką była właśnie Sąsiadka). Uśmiechnęłam się szczerze, ciesząc się, że mam pierwszy autograf trochę większej gwiazdy, niż te z pobliskich miast. Trochę za szczerze… Po wypadku byłam…Dziewczyną bez zęba na przedzie…
Dwa lata później miałam okazję być już na większym przystanku…tym w Żarach. To moje miasto i czy chciało się czy nie- pójście na niego było elementem obowiązkowym. Niestety omijałam już pogowiska i większe (i ciaśniejsze) skupiska ludzi. Mój dziadek jako najlepszy rzeźnik o wielkim sercu, zaopatrywał głodnych, których nie było już stać na kupno jedzenia, w kiełbasę i kaszankę w bułce. Miło wspomina się te czasy…
Rok 2001. Zaczynają się pierwsze wyjazdy za granicę w celach zarobkowych. Zawsze jednak starałam się być w zimie na finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, by wrzucić coś do puszki. Przyjazdy do domu stawały się rzadsze, wrzucanie zastąpiły przelewy bankowe i pierwsze aukcje, w których brałam udział, bo chciałam mieć osobiste złote serduszko WOŚP na łańcuszku.
Rok 2009. W Szpitalu w St. Gallen w Szwajcarii rodzi się moja córka Sophia.
Mimo kłopotów przy porodzie i konieczności cesarskiego cięcia, mała urodziła się zdrowa. Mogłam od razu przytulić ją do piersi, poczuć jej zapach, oddech i bicie serca. Nie musiałyśmy korzystać z inkubatorów, pompek i innych przyrządów podtrzymujących życie. Nie, nie korzystałyśmy ze sprzętu z serduszkiem. W Szwajcarii nawet takich nie ma… Ale parę moich koleżanek musiało w Polsce korzystać. Odebrano im ten pierwszy oddech, pierwszy krzyk dziecka, czy pierwsze karmienie piersią. Odebrano, ale za chwilę oddano dzięki sprzętowi, na który co roku miliony Polaków robi zrzutkę pod dyrygenturą Jerzego Owsiaka. Cieszę się, że prawie od samego początku mogłam dołożyć swoją cegiełkę…
Rok 2016. Wracam na Woodstock do Kostrzyna.
Pierwszy raz jako przedstawiciel prasy i blogerka. Nie unikam już tłumu. Tłum uważa na mnie i na mój sprzęt. Wchodzę na scenę i za scenę, na konferencje prasowe z udziałem Owsiaka i innych ważnych osobistości. Po jednej z nich przychodzi się przywitać, podaje rękę, a ja mimo mojego niewyparzonego języka jestem w stanie powiedzieć tylko „Sie Ma, Jurek“. Żadnego selfika, żadnego autografu, ale wystarczyło mi tylko trzasnąć parę fotek za kulisami.
Rok 2017. Jadę na Woodstock z kolegą Szwajcarem. Na wariata. Do ostatniej chwili nie było wiadomo, czy dostaniemy akredytację prasową, ponieważ jesteśmy firmą zagraniczną. O dziwo, jakoś w zeszłym roku im to nie przeszkadzało… W tym roku w sumie nam też nie. Obeszliśmy cały plac wzdłuż i wszeż. Ralph od 20 lat pracuje na różnych festiwalach w Szwajcarii, ale jeszcze nigdy nie widział aż tak dużego. Już chyba tylko po to, aby mu go pokazać „opłaciło się“ tam pojechać. Jurka widzieliśmy tylko spod sceny, ale i tak wywarł na nas niebywałe wrażenie. Komentarz kolegi: „K*rwa ten to ma jaja, żeby to wszystko zorganizować!“
Rok 2019.
Dostałam „zaproszenie“, by fotografować finał WOŚP w Warszawie. Zmieniło się coś w biurze prasowym? Bo jakoś nie nadążam…
Po raz pierwszy Zurych organizuje Wielką Orkiestrę. Niestety, ani tu, ani tam nie mogę być, ale WSPIERAM! Duchowo i finansowo, a wraz ze mną szwajcarscy muzycy, którym zorganizowałam koncert po drugiej stronie kraju.
Pomimo nagonki na Orkiestrę i jej dyrygenta będę wspierać DO KOŃCA ŚWIATA I O JEDEN DZIEŃ DŁUŻEJ!
#MuremZaOwsiakiem
Relacja z Woodstock 2016 na blogu: TUTAJ! dla seechat.de: TUTAJ!
Relacja z Woodstock 2017 na blogu: TUTAJ! , dla chparty.ch: TUTAJ! i dla Seitlerfotographie.net: TUTAJ!
Ein Kommentar