Wojna to okres, w którym z jednej strony dochodzi do aktów hurtowego posyłania do piachu przedstawicieli rodu homo sapiens, a z drugiej – zawsze jest to czas wielkich wynalazków, które po opadnięciu bitewnego kurzu z powodzeniem służą całej ludzkości.
Taka na przykład herbata ekspresowa w saszetkach powstała całkiem przypadkiem. Jeszcze na początku XX wieku ten chiński towar eksportowy sprzedawany był u nas w dość dużych paczkach. Te, z racji swojej wagi, kosztowały oczywiście niemałą fortunę. W 1908 roku nowojorski importer kawy Thomas Sulivan zaczął sprowadzać do USA herbatę pakowaną w niewielkich, jedwabnych saszetkach. Miały być to próbki dla sprzedawców. Zakładano, że ci będą wysypywać zioła z opakowania wprost do filiżanek. Tymczasem klienci wrzucali do naczynia cały woreczek i zalewali go wrzątkiem.
W czasie wojny kilku biznesmenów zbiło niemałą fortunę dostarczając żołnierzom na front setki kilogramów wypełnionych suszem woreczków zwanych „herbacianymi bombami”. Do pakowania ziołowych porcji stosowano wówczas gazę, która pozostawiała po sobie dość nieprzyjemny smak. Dopiero z czasem zastąpiono ją materiałem z papierowych włókien.
Kiedy wszyscy zaczęli zamawiać herbatę w woreczkach, Sullivan zamienił drogi jedwab na papier. Jednak pomysł na herbatę w torebce opatentował w 1909 roku Thomas Lipton wykorzystując wynalazek Sullivana.
Do wyboru mamy różne rodzaje herbat. Najpopularniejsze to herbata liściasta, ekspresowa i sproszkowana.
Wiele osób częściej sięga po herbatę ekspresową ze względu na łatwiejszy sposób jej przygotowania. Wybierając herbatę ekspresową zwracaj uwagę na sposób jej przechowywania. Najlepsze to te pakowane pojedynczo. Taki sposób pakowania daje gwarancję dłuższej trwałości składników. Jeśli możesz sprawdź czy wysuszone zioła nie są ciasno upakowane w torebeczkach. By substancje biologicznie czynne mogły się uwolnić, herbata potrzebuje miejsca (musi pęcznieć).
Zatem na zdrowie!