Greenfield 2016

W dniach 08-11.06.2016 odbył się jeden z większych szwajcarskich festiwali w Interlaken, w kantonie Bern.

I mnie tam nie zabrakło. Gdy dowiedziałam się, że ma przyjechać Nightwish, Prodigy, The Offspring, Red Hot Chili Peppers i inni mniej lub bardziej znani artyści, od razu zadzwoniłlam do swojego byłego szefa z prośbą wkręcenia się na imprezę pod pretekstem pracy.

Jako młoda i piękna pankówa z zielonymi włosami (oh, jak dobrze, że z tamtego okresu nie zachowały się żadne zdjęcia!), objechałam wszystkie większe koncerty i festiwale w Polsce. Z Jarocinem i Woodstockiem na czele. Byłam świadkiem, gdy Chylińska stawiała swoje pierwsze kroki na scenie, a Owsiak tak się jąkał, że nie można go było zrozumieć.

Czas jednak mija, gusta muzyczne się zmieniły, choć nie tak drastycznie, bo od punka przeszłam do metalu, a przy tym narodziła się miłość do gitary elektrycznej. Gothic odkryłam już na studiach dzięki kolegom po fachu(dziękuję Sebastianowi i Rafałowi), którzy podsyłali mi co rusz to nowe albumy: Theatre of Tragedy, Sirrah no i oczywiście Nightwish. Niżej jeden z najlepszych utworów Teatru…moim zdaniem oczywiście.

Człowiek się zestarzał, został rodzicem i nie miał już czasu nigdzie jeździć. Przerzucił się na spokojniejszą muzykę i fotografowanie koncertów jazzowych, od czasu do czasu dając upust rockowym chuciom na koncertach, chociaż, szczerze mówiąc, idąc na imprezę bez aparatu- nie potrafię się odnaleźć… ale tak ma każdy fotograf…

Na Greenfield pojechałam dla jednego zespołu, a zobaczyłam te najlepsze i najfajniejsze. NooooDe gustibus non est disputandum.  Czyli o gustach sie nie dyskutujeMimo, że było pracy od groma i wieczorem ledwo stałam, znajdowałam jeszcze siły na przyjemności. Zaliczyłam cały koncert Nightwisha po 11 godzinach pracy, poskakałam, pośpiewałam, pobawiłam się kamerką z półmetrowym obiektywem, ciężkim jak cholera, nabawiłam się zakwasów i po jednym Ahoi (pamiętacie oranżadę w proszku? Miesza sie ją w ustach z wódka) i…poszłam grzecznie do namiotu. Spałam, po 4-5 godzin, dawałam z siebie wszystko (pewien gość mi powiedział, że aż za dużo!), ale myślę, że było mi to potrzebne. Potrzeba wyżycia się, wpadnięcia w ten wir pracy, robienia czegoś, co lubię, oderwania się od dnia codziennego…no i muzyka… ramię przy boku, które cię wspiera…ucho, które cię słucha…

Tu chciałam swój genialny film wstawić, ale jakoś-dzięki Bogu nie mogę. Wstawiam więc ten, który mi się na dzień dzisiejszy podoba…We współpracy z genialnym filmem.

Nieodłącznym elementem były panie, z którymi pracowałam. Ekipa na zabój! Lepszej chyba nie ma. I do pracowania, i do posłuchania i wygadania się….

Aparat oczywiście przemyciłam. Na koncercie Prodigy pan Sekuritas wyrzucił mnie spod sceny, ale dałam radę. Jak nie drzwiami, to oknami. Fotki oczywiście nie wyszły „naj“, ale cieszę się chociaż z tego co mam. Zdjęcia mojego kolegi, pana A.Perfekcyjnego, możecie zobaczyć TU. Gdy pierwszy raz je widziałam, myślałam, że się popłaczę…ile rzeczy mnie ominęło…Pan Perfekcyjny  nie pozwolił udostępniać swojej pracy, ale przeszmugluję tylko jedno foto… Może mnie nie zamorduje…

Naturalnie poznało się wielu nowych i ciekawych ludzi, spotkało się znajomych, odnowiło kontakty i wyrobiło sobie chody…

Czy pojade w przyszlym roku? Tak! Ale w jakiej roli? Fotografa czy sprzedawcy pieprzonych placków ziemniaczanych, makaronów i mediatora?  Hmm, mam rok na zastanowienie się.

Moje serce zostało na Greenfieldzie!

61

 

63
Pół drużyny: Asia, Simona i Martina

 

A pogoda w kratkę… Kaloszki niezbędnym ekwipunkiem…

 

Ostatni Fotoshutting przed wyjazdem…. 🙂

a
Foto: A.K.

greenfield 2016 179

Dziękuję wszystkim za współpracę.

Zainspirowałam cię? Zostaw po sobie ślad! Dziękuję :-)

Diese Website verwendet Akismet, um Spam zu reduzieren. Erfahre mehr darüber, wie deine Kommentardaten verarbeitet werden.