Od czasu, gdy pokolenie nasze młodsze poszło do szkoły, spieramy się z moją przyjaciółką Kasią o to, który system jest lepszy: ten polski, który ja jeszcze znam z dzieciństwa, czy ten helwecki, o którym Kasia nie ma zielonego pojęcia, a ja probuję ją do niego przekonać. I nie mówimy tu o systemie szkolnictwa, a ferii w szkole.
Małolat i rodzic ma w Szwajcarii lepiej. Moim zdaniem. W Polsce wakacji jest ponad 2 miesiące i jeśli już nie masz zdrowych i chętnych do opieki nad pociechą dziadków- masz problem. Nie każdego bowiem stać, by wysłać dziecko na kolonie lub półkolonie i w tym czasie chodzić sobie spokojnie do pracy. Jeżeli jesteś w związku małżeńskim- sprawa jest prostrza: Ty bierzesz pierwszy miesiąc urlopu, a twój mąż drugi. Lub odwrotnie. Problem jest wtedy, gdy jesteś samotnie wychowującym rodzicem. Jeśli masz rodzeństwo lub dobre koleżanki, możecie wspólnie coś zakąbinować.
W Szwajcarii występują oczywiście podobne problemy, ale łatwiej jest im zaradzić.
Rodzic dziecka przed- i szkolnego ma pierwszeństwo w wyborze terminu urlopu. A jest go sporo. Urlopy szkolne zależą od kantonów i różnią się datami, jednak ich ilość jest taka sama dla każdej szkoły.
Zacznijmy od tego, że w Helwecji początek roku szkolnego nie zaczyna się od 1 września, a już w połowie sierpnia (w 2016 rozpoczęcie przypadnie na 15.08.). W październiku są tak zwane Herbstferien, czyli ferie jesienne. Jak wspomniałam- daty w kantonach mogą się różnić, nie zmienia to jednak faktu, że dzieci mają 2 tygodnie wolnego. W grudniu chodzą do szkoly do 23. i mają wolne do 2.01. Są to Weihnachtsferien, czyli świąteczne.(W Szwajcarii 2.01 jest dniem wolnym od pracy w większosci województw). W zimie, na przełomie stycznia i lutego- mamy tygodniowe ferie sportowe (Sportferien). 2 tygodnie przypada nam na Frühlingsferien, czyli ferie wiosenne lub jak kto woli – Wielkanocne.
Vorsommerferien (takie przedwakacyjne) najczęściej w maju, trwają od tygodnia do dwóch. W kantonie Thurgau 10 dni. No i w końcu upragnione wakacje (Sommerferien), które zaczynają się w drugiej dekadzie lipca i trwają mniej więcej miesiąc.
Będąc pracujacą, samotnie wychowujacą mamą/tatą możesz posłać dziecko do tak zwanego Hortu lub Kinderhaus. Już nawet 3 miesięczne dzieci są tam przyjmowane. Zajęcia zaczynają się od 6.30 do 18.30 i w tym czasie nasze dziecko jest tam zabawiane w swojej grupie wiekowej. Dostanie też śniadanko, drugie śniadanko (Znüni), obiadek (Zmittag), podwieczorek (Zvieri)…ale czy kolację- tego nie wiem, bo aż tak długo nie korzystałam.
Z opłatami jest tak, że trzeba przedstawić z pracy zaświadczenie o zarobkach (jednego- jeśli samotny- lub obojga rodziców) i udać się na rozmowę. Opłata będzie nam naliczana od ich wysokości. Koszty jedzenia są doliczane osobno i tak na przykład w arbońskim Kinderhaus Znüni i Zmittag kosztowały 8 fr. dziennie od dziecka. Oczywiście będziemy mieli także rabaty jeśli mamy więcej niż jednego potomka.
Nianie- jest to też dobry wynalazek. Możesz ją sobie załatwić prywatnie (wtedy płacisz jednak pełną stawkę- od 20 fr. w górę za godzinę), Au pair, która do ciebie przyjedzie na parę miesięcy, ale musisz jej opłacić wszystko (mieszkanie, jedzenie, kasę chorych i kursy językowe plus oczywiście kieszonkowe) lub zgłosić się do Mütterberatung (Poradnia rodziców, tudzież mam) w swojej gminie. Stamtąd dostaniesz tak zwaną Tagesmutter ( dzienna mama), która zajmie ci się dzieckiem w swoim domu, kiedy ty musisz pracować. Stawka za taką mamę zależy od gminy, jednak jest nie większa niż 5-7 fr. za godzinę.
Kolejnym pomysłem na „zajęcie“ dziecka jest tak zwana wymiana matek. Stosuję ją wraz z moją sąsiadką i mamą koleżanki Zosi z przedszkola. We wtorki ona zajmuje się dziećmi, a we czwartek ja mam je „na głowie“. Poza tym, już się znamy i jeżeli którejs z nas coś nagle wypadnie, możemy szybko do siebie zadzwonić i sobie pomóc. Wejscie „w związek” z mamami innych przedszkolaków, może owocować dobrą współpracą na stałe i na późniejsze lata. Warto więc zawierać takie znajomości bez względu na narodowość czy na umiejętność języka.
Rzadko która mama w Szwajcarii pracuje na pełny etat. A to ze względu na Mittagspause (przerwę południową), na którą dzieci przychodzą do domu na obiad. Przerwa w zależności od firmy może trwać od godziny do dwóch, najczęściej między 11.30 i 14.00. W restauracjach przerwa trwa od 14.00 do 17.00. Kucharki i kelnerki (lub zatrudnieni tam panowie) mają wtedy wolne, a i my, jako goście, także niczego tam nie uraczymy.
Duży wkład w społeczeństwo mają także kościoły katolickie i ewangielickie. Nie trzeba być wyznawcą, by korzystać z ich ofery. Organizują dla dzieci obiadki (5 fr. za porcję) i różnego rodzaju zabawy. Dla starszych dzieci przeznaczone są świetlice- tak zwane Jugendtreff. Jeżeli nasze dziecko chodzi do szkoły, w której jest stołówka, to mamy problem z głowy. Można bowiem w nich wykupić obiady ( ok. 200 fr. miesięcznie), a w czasie ferii organizowane są tam zajęcia dla naszych pociech.
Przerwa w lekcjach jest bardzo dobrym pomysłem. Już nie patrzę na mamy, które mają problem z tym, co zrobić z latoroślą, ale ze względu na samą latorośl. Pamiętam, że przerwa obiadowa w mojej podstawówce trwała tylko 20 minut. Dzieci, które nie jadły w stołówce, delektowały się na korytarzu kanapkami, przyniesionymi z domu, zaś te „świetlicowe” musiały odstać swoje w kolejce do okienka, potem powalczyć o miejsce, by na końcu zjeść 2 łyżki zupy i 3 widelce głównego dania, bo na więcej nie było już czasu.
W szkole dzieci mają 2 godziny wolnego. Mogą spokojnie zjeść posiłek, a pozostały czas przeznaczyć na odrobienie zadań domowych, krótką drzemkę lub zabawę z rówieśnikami.
W Polsce takie rozwiązanie nie miałoby racji bytu, choćby dlatego, że od 7.00 do 15.00 walczymy w robocie i sami mamy parę minut przerwy. Trzeba byłoby zmienić cały system. Ale kogo na to stać?
Plan ferii dostaniecie w każdej szkole i przedszkolu na samym początku roku szkolnego, można go wziąć z gminy lub sciągnąć z internetu. Na przyklad:stąd.
Na temat Tagesmutter musicie trochę poczekać, gdyż jestem w trakcie zbierania informacji.
Du musst angemeldet sein, um kommentieren zu können.