…Czyli jak przeżyć święta w Szwajcarii i nie zdechnąć.
Święta Bożego Narodzenia to dla nas Polaków bardzo emocjonalny okres. I niestety, jeśli twoja połówka jest z pochodzenia Helwetem, to nie ma bata, by cię zrozumiała. Szwajcarzy bowiem są rodzinni, ale…są u siebie. Nikt z nich nie domyśla się, co w okresie świątecznym dzieje się u ciebie pod czupryną, bo przecież funkcjonujesz jak normalny człowiek- sprzątasz, pichcisz, przygotowujesz. Nikt z nich nie wpadnie na to, że spadający ze stołu widelec może wywołać lawinę płaczu, której w żaden sposób nie idzie zatrzymać. Ale są momenty, kiedy myślisz, że nikt cię nie widzi, w radiu lecą kolędy, a ty nagle zalewasz się nostalgią, tęsknotą za krajem, rodziną i przyjaciółmi. Kiedy latorośl zobaczyła kręcącą się w oku łzę, poszła do taty i zapytała: Dlaczego mama płacze? I nie czekając na odpowiedź, podbiegła do mnie i mnie mocno przytuliła.
Kiedy na świat me dziecię przyszło, a ostatnia członkini najbliższej rodziny wzięła się i umarła, postanowiłam robić Wigilię świąteczną u siebie. Z dwóch prostych powodów.
- Szwajcaria jest mieszanką religijną i kulturową, co znaczy, że nawet katolicy obchodzą święta inaczej niż my. Wigilia nie jest obchodzona, a na obiad świąteczny serwuje się tony topionego sera lub mięcha, czyli raclette, fondue serowe lub mięsne. Żeby nie paść ofiarą serowego szaleństwa, wolę posiedzieć w kuchni cały tydzień i przygotować te nasze tradycyjne…
- Moje polsko-szwajcarskie dziecko, które odwiedza Mutterland rzadziej niż mama, musi przyswoić do wiadomości, skąd pochodzi rodzicielka i po części ona sama. Tu nieodłączne jest ukazanie tradycji naszych świąt. Niestety, oprócz łamania się opłatkiem, śpiewania kolęd i 12 potraw na stole, potomek płci żeńskiej przyswoił również, że matce w wigilię lepiej w drogę nie wchodzić.
W Szwajcarii alkohol pije się na potęgę i do wszystkiego, musiałam więc wprowadzić parę udogodnień dla mojej helweckiej familiji. Zaczynamy więc wieczór nie od pierwszej gwiazdki, a od godziny, która najbardziej wszystkim odpowiada, i nie dzieleniem się opłatkiem, ale stuknięciem się lampeczką wina albo szampana. Na stole obowiązkowo muszą stać zagryzki typu orzeszki, pomidorki koktajlowe i inne pierdoły, no bo jak tu przyjść w gości i od razu prosto do stołu. A stół wygląda przepięknie…każdy członek rodziny, widząc moją bolesławiecką zastawę, dokładnie wie, co będzie serwowane i z niecierpliwością zagląda mi przez ramię do garów. Ah, jak ja tego nienawidzę!!!
A co? No oczywiście obowiązkowo barszcz z uszkami, pierogi, kapucha z grochem, różnego rodzaju ryby, sałatki, galaretka, kompot z suszonych owoców, a na deser kluski z makiem i ciasteczka własne.
Tradycją u mnie też jest, że każdego roku przed świętami piorun trzaska w jakiś domowy instrument, który w tym okresie jest najbardziej potrzebny. I tak 2 lata temu leciałam w wigilię do sąsiadki po odkurzacz, w zeszłym roku – do sklepu po nowe żelazko, bo jak tu świąteczny obrus wyprasować? W tym roku przezornie odkurzacza nie dotykałam i kupiłam nową serwetę. Niestety wypiąć się musiałam na ciasteczka, bo…piekarnik się spalił. Ba! Wypięłam się nawet na uszka i pierogi, bo zamówiłam je u pani, która się na fejsbuku ogłaszała. Zaoszczędziło mi to parę dni roboty i wstydu, bo moje pierogi, po wyciągnięciu z gara to jedna wielka masa…
Po opłatku i kolacji, przenosimy się pod choinkę by wspólnie śpiewać kolędy, czytać opowieści i rozpakowywać prezenty. W tym roku postanowiłam, że nie będę praktyczna i sprezentuję potomkini jakże niepraktyczną Elzę, najprawdopodobniej Made in China, ale którą ona sobie wymarzyła…Ta radość w oczach!
Ja za to dostałam jakże praktyczny prezent od mojej szwagierki. Eva podarowała mi…20 minut…
Instrukcja obsługi:
Wyłączyć telefon
nalać wody do wanny
wsypać dodatek do kąpieli
zrobić herbatę
zapalić świeczkę
wejść do wanny
przeczytać opowieść i się rozkoszować.
Po ciężkich świętach, prezent jak najbardziej trafiony.
A jak je przeżyć, żeby nie wykitować?
- Ustalcie najpierw, gdzie je spędzacie. Pozwoli Wam to zaoszczędzić czasu i nerwów.
- Każdemu domownikowi przydziel zadanie. Nie, żeby pałętali ci się pod nogami.
- Rozkaż by nie denerwowano cię w tym dniu. Jutro wróci wszystko do normy.
- Jeżeli już musisz płakać, to zrób to w ciszy i spokoju, tak, by cię nikt nie widział. No bo po jaką cholerę masz się tłumaczyć z sytuacji oczywistych…
- Lej na wszystko. Jak ci te pieprzone pierogi nie wyjdą, to przecież i tak nie koniec świata, a twoi goście i tak je spróbują, choćby z ciekawości.
- Nie posprzątałaś dla Jezusa? Straszne, ale przecież po kolacji i tak pół menu znajdować się będzie pod stołem, a lśniący bielą obrus upaprany barszczem.
- Jeśli nic nie działa…strzel sobie kielona. Po alkoholu i tak cię będzie wszystko walić.
Na koniec moja ulubiona niemieckojęzyczna kolęda:
Du musst angemeldet sein, um kommentieren zu können.