Auta, country i duma…

…czyli relacja z weekendu pełnego niespodzianek…

Ostatni łikend czerwca zapowiadał się ciężko ale obiecująco. W piątek rano dowiedziałam się, że po drodze do Olten muszę jeszcze o Sursee zahaczyć. Jakież było moje zdziwienie, gdy wjechałam do tego miasta. Zmieniło się nie do poznania. Ok, nie widzieliśmy się ponad 10 lat i miło było pozaglądać w stare kąty. Niestety czas naglił, ale obiecałam nam spotkać się w lipcu.

Olten, ah ty Olten. Ciebie też ze 100 lat nie widziałam, ale przyznam też , że za bardzo nie tęskniłam.

W piątek musiałam postawić tam budkę z polskimi specyjałami na Streetfood Festival*. Gorąco, ciężko, a i złośliwość rzeczy martwych dała znać o sobie. Już wiem, dlaczego szefo lubi pracować z Polakami. My poprostu umiemy kombinować. Szwajcar to by się normalnie rozpłakał, a Polak, czy jak w tym wypadku Polka- jak jej coś nie pasuje to… dopasuje. Tak…potrzeba matką wynalazków.

Z Olten ruszyłam na Interlaken. W tym samym miejscu, gdzie był Greenfield, tym razem miał miejsce Trucker & Country Festival.

Publiczność całkiem inna, nieskora do fotografii, mnóstwo rodzin z dziećmi i z domowymi pupilami, mało niebieskich ptaków, muzyka nie moja, pogoda do d… pracy od cholery, bo musialam etat szefowski pociągnąć (co się wiązało z otwieraniem i zamykaniem namiotu, a to- z niedospaniem i brakiem czasu wolnego), ale i tak fajnie było.

Niewiedzących i zapominalskich informuję, że pracuję tam w roli sprzedawczyni Rösti, chili con carne i „gehakte mit hornli“( to makaron z mielonym. Ludzie z Berna wypowiadaja to mniej więcej tak: ghakhthte… koleżanka nie rozumiala dialektu, przez co stala w kuchni jak sierota. Musiałam jej przetłumaczyć, a później, gdy składałam zamówienie, prosiłam o Kake. Kake to po niemiecku kupa. I rzeczywiście tak wyglądało. Ale było dobre…). Do moich obowiązków należało i należy dalej (bo mam jeszcze pare festiwali przed sobą) robienie i trzymanie kasy, załatwianie wszystkich spraw związanych ze współpracą z organizatorami, pracownikami  i inne pierdoły. A dlaczego tak? Ten, kto mnie zna, wie, że u mnie koniec języka za przewodnika i jak nie drzwiami, to oknem… I w Olten, i w Interlaken, po 5 minutach od przybycia, znałam już wszystkich sąsiadów, miałam pomontowane i  włączone maszyny (od czegóż są panowie) i porzyczyłam to, czego mi brakowało. Nie wiem, czy to przypadłość Polaków, czy tylko moja, ale daję radę. Nie chwaląc się- uważam, że jestem właściwą osobą na właściwym miejscu.

Z fotografią jest podobnie. Zawsze wykonam robotę, bo nie boję się zagadać i mam dużo fotek pozowanych, a nie z ukrycia. Sama się sobie dziwię, bowiem z natury jestem osobą nieśmiałą i wstydliwą. Ale może to już ten wiek, że mnie wszystko…brzydko mówiąc wali.

Proszę, brzmi jak pamiętnik nastolatki….

Co do fotek na festiwalach, to muszę się przyznać…mam tam mało czasu, przez co i mało fotek. W sobotę poprosiłam o przerwę na drugą połowę meczu, bo jak tu takie wydarzenie przegapić? I…zamiast na mecz, poszłam fotografować auta. Uszami wyobraźni słyszę już bluzgi. Ale mam coś na swoją obronę. W każdym Tracku bowiem ktoś oglądał ten mecz, no i się wbijałam na chwilkę. A jak akurat nikogo nie było, to miałam przy sobie telefon z appką tv. Na sam koniec trafiłam do namiotu truckerów i tam spotkałam polską ekipę. Chłopaki, pozdrawiam! 71

Wspólnie cieszyliśmy się z wygranej. Słyszałam od paru z Was, że niektórzy Szwajcarzy negatywnie reagowali na Polaków. W Interlaken nie miało to miejsca. Idąc ulicą w narodowej koszulce, ludzie podchodzili i gratulowali. No ale trakersi, jak i motocykliści to jedna wielka rodzina z całkiem innej bajki.

I to mi się podoba.

Spodobało mi się także jedno wielkie pożegnanie, które zrobili trakersi publiczności. Punkt „0“, albo jak kto woli „Godzina W“ miała miejsce o 18.oo i trwała…długo. Wyobraźcie sobie teraz 1400 aut, które to na raz zaczynają trąbić…albo zobaczcie sami TU.

*Dziewczyny, które pracowały w Olten, czyli Nadia i Vala, dziękują Polonii za przybycie i poratowanie biznesu, gdyż Szwajcarzy omijali polski stragan szerokim łukiem.

Ja zaś dziękuję wszystkim za współpracę, zdjęcia i wspólnie (lub osobno) spędzony czas.

Mój następny festiwal odbędzie się 1.07.2016 w Gossau (SG) – Jodelfest. Można będzie liznąć trochę kultury helweckiej. Info Tutaj. Zapraszam serdecznie do Rösti Beiz.

25

A na koniec jeszcze strefa kibica w Arbon…Tak się działo:

Więcej fotek znajdziecie na http://www.seechat.de, dla którego teraz pracuję, czyli  TU, a zdjęcia z całej trackowo-coutrowej imprezy na http://www.usgang.ch, czyli TU.

Diese Website verwendet Akismet, um Spam zu reduzieren. Erfahre mehr darüber, wie deine Kommentardaten verarbeitet werden.